Kilkaset lat temu starogardzki ratusz wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Miał tylko jeden poziom, za to był dwa razy większy. W przedsionku mieścił dużą salę, w której organizowano posiedzenia i wesela. A od strony zachodniej wyrastała z niego wieża.
W wieży tej lubiła przesiadywać burmistrzanka.
– Mogłabym być księżniczką z bajki… pilnowaną przez ziejącego ogniem smoka. – dawała się ponieś fantazjom córka burmistrza i myślała o tych wszystkich odważnych rycerzach, którzy walczyliby o jej rękę z narażeniem życia.
Był to ten rodzaj dramaturgii, który wyjątkowo działał na jej wyobraźnię, a niewinna tylko zabawa w księżniczkę, po pewnym czasie przerodziła się w obsesję.
Burmistrzanka przestała odróżniać bajkę od prawdziwego życia i postanowiła, że jeśli w ogóle ma wyjść za mąż, to tylko w taki sposób, żeby kawalerowie chcieli ryzykować dla niej życie, a wszystkie panny w mieście wzdychały z przejęcia i zazdrości…
Burmistrzanka przestała odróżniać bajkę od prawdziwego życia i postanowiła, że jeśli w ogóle ma wyjść za mąż, to tylko w taki sposób, żeby kawalerowie chcieli ryzykować dla niej życie, a wszystkie panny w mieście wzdychały z przejęcia i zazdrości.
Martyna Pazera – graficzka, plakacistka, trochę wolny ptak, a trochę mamarak. Mieszka w Starogardzie Gdańskim i tworzy we Wspólnej Pracowni. Lubi niczego nie marnować, dlatego wzięła się za opowiadanie zapomnianych legend i robienie papieru ze śmieci.