Niezwykła historia obrazu cudami słynącego

Odwiedzin
Dodano: 26 stycznia, 2021
Autor: Aleksandra Barszcz

Legenda z cyklu:

HISTORIE PRAWDZIWE I NIEPRAWDZIWE

Autorstwa Reginy Kotłowskiej

Niezwykła historia obrazu cudami słynącego

Na Kociewiu, gdzie ciepłym kożuchem zieleni ogrzewa smętowską ziemię potężny Tucholski Bór, lokowane są wsie Lalkowy, Frąca i Rynkówka. Opowieść ta sięga czasów, gdy cuda sławiły ich dzieje, a spisane dziś historie żyły w opowieściach starych szlacheckich rodów mieszkających w okolicznych majątkach.

W Lalkowach, nim na zawsze odpłynęły średniowieczne czasy, na niewielkim wzniesieniu zbudowano solidny i piękny kościół. Od sześciu wieków, jak najlepszy retor, każdą swą gotycką cegłą opowiada o losach narodu i ojczyzny, o życiu, radościach i troskach mieszkańców tej okolicy.

Zamek myśliwski

Nieopodal w Rynkówce, za rządów Krzyżaków, według ludowej opowieści, zbudowany został niewielki zameczek myśliwski, do którego, jak wieść głosiła, przynajmniej raz w roku zjeżdżali się rycerze zakonni. Urządzano wówczas wielkie polowania w otaczających wieś borach. Na co dzień w zameczku stacjonowała jedynie niewielka załoga i służba.

Po pokoju toruńskim w 1466 r. ów pokrzyżacki obiekt przekazano zakonnikom, ojcom bernardynom z Nowego.

W XVI w. w wyniku ślubu Anny z Sztenbergu Kostrzanki, córki wojewody pomorskiego Stanisława Kostki, z Jerzym II Konopackim znalazła się Rynkówka w rękach zacnego rodu Konopackich, których tradycja rodzinna wywodzi od Barona Jana na Polkowie i Bielczanach koło Świecia.

Potem, przy końcu XVI w., Rynkówkę odziedziczył, prawdopodobnie po matce, Annie Kostrzance, syn Jerzy III Konopacki.

Nowy dziedzic zbudował tu ponoć „wspaniały zamek”1. Owe „fortalicium”, małą fortecę, czy może raczej strażnicę, jak legenda głosiła, wzniesiono na starych pokrzyżackich fundamentach.

Jerzy III Konopacki, budowniczy zamku, zmarł ok. 1604 lub 1605 r. Nazwany przez jednego biskupów „Vir catolicissimus”, hojną ręką odnowił splądrowany i sprofanowany przez innowierców klasztor O.O. Bernardynów w Nowem n/Wisłą i jako pierwszy został tam pochowany w rodzinnej kaplicy klasztornej.2

Zamek w Rynkówce wraz z przynależnymi dobrami stał się na początku XVIII w. własnością zacnej rodziny Czapskich w linii smętowskiej (także Hutten – Czapscy). Jako jego budowniczy i dziedzic został wtedy wspomniamy Jerzy Czapski.

Niewątpliwie jednak błędem jest uważać go za takowego, gdyż zameczek w Rynkówce był już ponad 100 lat wcześniej. Natomiast właściwie wszystko, co na temat Jerzego Czapskiego wiemy, nie ma potwierdzenia w źródłach i jest ciągnącym się od lat splotem sprzeczności.

Podana przez Józefa Milewskiego data śmierci (około roku 1607) również jest pomyłką3. Mniej więcej pod koniec XVII i w I poł. XVIII w. wyłaniają się, ale nie w bezpośrednim związku z Rynkówką, dwie słynne osobowości z rodu Czapskich. Pierwszy to Tomasz Franciszek Czapski (ur. ok.1675 r., zm. 23 kwietnia 1733 r. w Pelplinie), który był opatem pelplińskim i biskupem chełmińskim. Drugi – Walenty Aleksander Czapski (ur. przed 22 lutego 1682 r. – zm. 4 marca 1751 r.) – słynący przede wszystkim ze zręcznej działalności politycznej opat pelpliński.

W 1729 r. został koadiutorem opata pelplińskiego Tomasza Franciszka Czapskiego, a od 1730 r. – pelplińskim opatem komendatoryjnym. Obaj pochodzili z wpływowej w Prusach Królewskich rodziny Czapskich i na pewno byli hojnymi darczyńcami dla kościoła parafialnego w Lalkowach, do którego administracyjnie przynależała też Rynkówka. Nikt o imieniu Jerzy nie był wymieniany, ale nigdy też nie można do końca wykluczyć jego istnienia.

Jeśli rzeczywiście był jakiś Jerzy Czapski, mógł stojący już zameczek, po zgoła stu latach od zbudowania, odnowić i nadać mu nowe, piękniejsze oblicze.

Niewątpliwie za to jest, że dziedzicem wspomnianych dóbr na początku XVIII w. został Ignacy Czapski, mieczniknowski, następnie kasztelan chełmiński wraz z małżonką swoją, „pobożną Teofilią Konopacką”4, córką Stanisława Aleksandra Konopackiego (zm. 1710), prawnuczką Macieja II (zm. 1613 r.), brata Jerzego III (zm. 1605 r.) – budowniczego owego zamku.

Teofilia z Konopackich (ur. ok. 1700 r.) wyszła za mąż w 1715 r. za Ignacego Czapskiego. W posagu wniosła dobra Leśnej Jani, Kamionkę i Rynkówkę, w której stale mieszkali.

To tyle wyjaśnień i genealogicznych rozważań.

Niezwykła historia

Za życia Ignacego i Teofilii z Konopackich Czapskich bierze początek niezwykła historia o wydarzeniach, które w poczet cudów zaliczono.

Jak w większości zamków znajdowała się w Rynkówce kaplica. Malowane ściany, witraże w oknach, złoty krzyż na mensie ołtarzowej sprawiały, że kaplica była najpiękniejszym pomieszczeniem zamkowym. O owej kaplicy jest mowa w dokumentacji z wizytacji biskupa włocławskiego, Antoniego Ostrowskiego z roku 1765. Jest tam napisane „znajdowała się na zamku, urządzona i przyozdobiona jak najuczciwiej. Prócz innych mniej znacznych relikwii umieszczona była na ołtarzu w srebrnej puszce głowa św. Felicyty, męczenniczki”5.

Dzień pana zamku i jego najbliższych zaczynał się od krótkiego nabożeństwa. Mszę św. odprawiał domowy kapelan, zwykle bernardyn z Nowego. Bywał tu też często proboszcz z lalkowskiej parafii, do której należała Rynkówka. W latach 1723 – 1766 był nim ks. Franciszek Juda Uzdowski, dziekan nowski i miejscowy pleban .

Wspomniana kaplica szczyciła się cudownym obrazem z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej.

Akta kościelne i zeznania naocznych świadków informują, że obraz ów od dawna był prywatną własnością familii Czapskich i znajdował się w ich domowej kaplicy w Rynkówce. Modlący się przed obrazem Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej i bogaci, i biedni potwierdzali w zeznaniach dokonujące się tutaj dzięki modlitwie cuda. Niezwykłą jego moc i historię poznajemy z relacji zapisanej w kościelnej księdze przez księdza Uzdowskiego 6.

Kiedy w zamkowej kaplicy znajdował się jeszcze wspomniany obraz, dziedzicom rynkowskich dóbr „J. W. I M Ć. Ignacemu Czapskiemu, kasztelanowi chełmińskiemu i Teofilii, małżonce jego, przez trzy noce, każdemu z osobna objawiła się Najświętsza Maria Panna, dopominając się, aby dla większej uczciwości był do parafialnego kościoła przeniesiony”. Zapadło zatem postanowienie o przeniesieniu obrazu do kościoła parafialnego w Lalkowach, którego patronką od wieków była św. Barbara Dziewica i Męczenniczka oraz złożeniu na „małym ołtarzu”7.

„Małym” nazywano ołtarz „Św. Krzyża” z cudowną figurą Pana Jezusa Ukrzyżowanego, znajdującego się w nawie po prawej stronie od wejścia.

Peregrynacji dokonali miejscowi kapłani w procesji właścicieli, okolicznej szlachty i ludu. Po drodze pobożna procesja stanęła na krzyżówkach we Frący przy przydrożnej kaplicy na chwilę odpoczynku i modlitwę.
Tak obraz trafił do parafialnej świątyni.
Ale Najświętsza Panienka miała inne plany. Objawiając się nocami księdzu Uzdowskiemu, tymi słowy przemawiała:
– Jakże mi zajmować miejsce Synowi memu Jedynemu przeznaczone? Jakże mi zasłaniać Jego cudowne oblicze, cześć Jego sobie przypisywać? Nie to miejsce jest mi przeznaczone.

Przenosiny

Postanowiono zatem obraz w inne miejsce przenieść. A, że lewą nawę patronka kościoła, Św. Barbara zajmowała, Matce Bożej ołtarz główny przeznaczono.

„Gdy dzień przeniesienia ludowi zalecany nadszedł, cudownie prawie, nad ludzkie spodziewanie trzech Paulinów w samą wigilię8 do Rynkówki przyjechało; na dzień przenosin przybyli z Rynkówki do Lalków, z których ksiądz przeor z Topólna wotywę śpiewał, sekretarz prowincjalski miał kazanie, prowincjał sumę celebrował i ciż zeznawali, że rzeczony obraz do żywego podobny obrazowi będącemu w Częstochowie”9.

Od tego czasu, a działo się to w roku 1729, słynący coraz bardziej po okolicy cudowny obraz znajdował się za zasuwą na wielkim ołtarzu kościoła w Lalkowach. Co rano zasuwę przy wtórze fanfarów uroczyście odsłaniano, a przybywający tu pielgrzymi i przypadkowi podróżni zawierzali swoje losy – radości i smutki – Najświętszej Panience. A ta wobec tych próśb i podziękowań nie pozostawała obojętna.

Jedna z legend głosiła, że podczas niezwykle uroczystej pierwszej procesji z obrazem NMP, zagrodził orszakowi drogę w pobliżu Frący starosta z Osieka. Peregrynacja cudownego obrazu było tylko pretekstem. W rzeczywistości, zajeżdżając z kierunku Rynkówki w swojej czterokonnej karocy na czele zbrojnej drużyny, miał ponoć okazję do rozegrania starej waśni między dworami Frący i Osieka10. Źródła nie potwierdzają jednak tego zdarzenia. Być może pomyłkowo, przez lata ustnie przekazywaną opowieść połączono z inną. Napaść wszak na pobożnie pielgrzymującą procesję uznano by zapewne za świętokradztwo, a śmiałka, który dokonałby tego zuchwalstwa, obłożono by klątwą bądź nawet ekskomunikowano.

Jedyną potwierdzoną w źródłach jest historia napaści w 1538 r. starosty osieckiego, Adama Wawelskiego, na jadących do kościoła w Lalkowach Jana i Stanisława Kopyckich, właścicieli dóbr Kopytkowa.

Natomiast w czasie, gdy przenoszono obraz NMP z kaplicy Czapskich w Rynkówce, starostwem osieckim zarządzali Dorota z Broniszów Radomicka, wdowa

po Janie Radomickim zmarłym w 1728 r., bądź bliżej nieznany Błociszewski, który od poprzedniczki uzyskał je 19 VI 1728 r. 11

Kiedy Rynkówkę po śmierci rodziców odziedziczył Franciszek Czapski, wojewoda chełmiński, a cudowny obraz roztaczał swą opiekuńczą moc z wielkiego ołtarza w lalkowskim kościele, okradziono w okolicy Frący ze znacznej sumy pieniędzy i konia z rzędem majora huzarów moskiewskich. Był dżdżysty, pochmurny jesienny poranek. Jadącemu do kościoła J.W.JMĆ. wojewodzie pokrzywdzony zajechał drogę. Ów, niewiele się zastanawiając, rzekł:

– Idź, człowiecze, do Lalków, do Najświętszej Panienki. Klęknij przed jej wizerunkiem i krzywdę zeznaj. Może Ona radę jaką znajdzie na twoje strapienie.

Za jego namową udał się major do kościoła lalkowskiego i pociechy w swym smutku szukając, z wielką pobożnością nabożeństwa wysłuchał. Trzeciego dnia od tego wydarzenia ukradziony koń sam do gospody we Frący wrócił. Ponieważ ziemia po deszczu była rozmiękła, z łatwością, po śladach, major z ludźmi znaleźli złodzieja pod Rynkówką. Ten schwytany cud zeznał. Lamentując urywanymi słowy mówił:

– Darujcie winę, Panie, wybaczcie w dobroci mnie nikczemnemu. Wszak opatrzność rękę tu trzymać musiała. Bo „będąc dobrze świadomy w lesie, od godziny kradzieży do lasu wpadłszy, dniem i nocą nieustannie jeżdżąc, na jednym się być zawsze widział miejscu”12. A kiedym stanął dla odpoczynku i z konia zszedł, ten mi się wydarł i do gospody, gdzie stacjonował jaśnie pan właściciel, wrócił.

Po takim, na klęczkach zeznaniu kozaka, szczęśliwy major samej Najświętszej Marii Pannie odzyskanie swojej straty przyznając, zaraz do kościoła lalkowskiego pojechał, plebanowi, księdzu Uzdowskiemu, o cudzie tym opowiedział i na znak wdzięczności czerwony złoty na tymże obrazie zawiesił13.

Dziś Czapscy, onegdaj wielcy dobroczyńcy lalkowskiej świątyni, spoczywają w pokoju pod jej prezbiterium. Serce Walentego Czapskiego, biskupa kujawskiego, w ozdobnej puszce umieszczone było ponoć dawniej za szkłem w ścianie za głównym ołtarzem. Rodowe dobra Kostków i Konopackich w Rynkówce wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk, gdy kociewska ziemia przygarnęła i przytuliła doczesne szczątki jej właścicieli. W dawnej kaplicy św. Barbary spoczęli Szembekowie. Ze starych rodów pozostał już tylko, nie posiadający jednak szlacheckiego rodowodu, ród Kurków, związany z tą ziemią od ponad pięciuset lat. Jego nestorką w linii żeńskiej jest mieszkanka Frący – Spoyda Cecylia z/d Kurek.

Czas nie oszczędzał też okolicznych zabytków.

19 maja 1862 r. lalkowski organista miał wyznaczony termin sprawy w sądzie. W związku z tym proboszcz Kulwicki odprawił Mszę o szóstej rano. Około południa przyjechał do Lalków proboszcz Szeliga z Kościelnej Jani. Prawdopodobnie na życzenie rodziny chorej, którą miał tutaj odwiedzić. Kiedy z kościoła brał Przenajświętszy Sakrament, towarzyszył mu ubogi z domu szpitalnego przy miejscowej parafii. Przypuszczalnie podczas gaszenia świecy iskra ognia padła na obrus. Ten zaczął się tlić. O pożarze w kościele zaalarmowały dzieci idące ze szkoły. Będąc na przechadzce za wsią, również miejscowy proboszcz zauważył dym. Było około czwartej po południu. Gdy otwarto kościelne wrota płonął już wielki ołtarz. Poprzez kłęby dymu i łuny ognia po raz ostatni można było zobaczyć zatroskane oblicze Najświętszej Panienki, potem pochłonęła go nicość.

Łuny ognia

Łuny ognia widziano nawet w oddalonym o cztery kilometry Smętowie. Wewnątrz spaliło się wszystko, nie wyratowano nawet Najświętszego Sakramentu. Pozostały tylko mocno okaleczone mury14. Runął strop i częściowo północna ściana świątyni.

Tak ogień pochłonął cudowny obraz z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej w Lalkowach. Strata to dla wszystkich nieoszacowana.

Po pożarze kościół w Lalkowach odbudowano w latach 1863 – 1866, a upamiętnia to tablica fundacyjna w jego kruchcie 15.

Kaplica w Rynkówce została prawdopodobnie zamknięta w 1809 r., gdy dobra przeszły w ręce Amtmana Nehringa16.Zamek, czy raczej warowny dwór w 1883 r. również padł ofiarą pożaru. Po tym pożarze, znowu na części fundamentów pokrzyżackich zbudowano pałac. Dziś wpisane w krajobraz okolicy nadal trwają na straży wiary i polskości, dźwigając ku niebu świadectwo tej ziemi. Świadectwo zakorzenienia w dziejach, a to jest coś o wiele większego niż lekcja historii.

1 Ewa Konopacka, Kronika rodu Konopackich, Ottawa, Pelplin 1994, s. 48.
2 S. Fankidejski. „Utracone kościoły i kaplice w dzisiejszej diecezji chełmińskiej”, Pelplin 1880 s. 266

3 Józef Milewski Dzieje wsi powiatu starogardzkiego, Gdańsk 1968, s. 266.

4 Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, Warszawa 1884, s. 66

5 Ks. Fankidejski, Utracone kościoły i kaplice w dzisiejszej diecezji chełmińskiej, Pelplin 1880.
* Św. Felicyta była młodą mężatką. Oskarżono ją jako chrześcijankę. Pojmano wraz z przyjaciółmi i sprowadzono do Kartaginy. Św. Felicyta była w ósmym miesiącu ciąży. Urodziła w więzieniu córeczkę, którą jej odebrano. Zachowały się autentyczne dokumenty, opisujące powyższe wydarzenia: pamiętnik pisany w więzieniu przez św. Perpetuę – współtowarzyszkę niedoli i przyjaciółkę oraz relacja naocznego świadka. Podczas procesu Felicytę i Perpetuę skazano na śmierć. Tuż przed męczeństwem obie otrzymały chrzest, bowiem w czasie aresztowania były jeszcze katechumenkami. Na arenie wypuszczono na nie dzikie zwierzęta, które jednak tylko dotkliwie poraniły kobiety. Gladiatorzy musieli dobić męczenniczki mieczami. Męczeństwo to stało się sławne w całym Kościele. Liturgia przypominała imiona świętych „bohaterek wiary” Perpetuy i Felicyty w każdej Mszy aż do 1969 roku.
W IKONOGRAFII św. Perpetua przedstawiana jest w bogatym stroju patrycjuszki, z naszyjnikiem, welonem. Św. Felicyta w skrom- nej sukni bez ozdób.

6 Archiwum Diecezjalne w Pelplinie, dalej ADP, Decreta Reformatorum Decanatus Neoburgensis in Visitatione Generali, a Perillustri et Referendisimo Domino Domini Augusto Kiliński Archidiacono per Pomeraniam Vlasislaviene Decano Culmene Cathedrali Pralato et Canonio J>U>D> Proposito Margeburgene ab Illmo Reverdisimo Domimo Dono Valentino Alexandro Czapki Episcopo Vladisla- vensi et Pomerane Deputato El Delegato Comisario et Visitato Gnali Anno Domini 1746. Lata et Constitula. sygn. G – 29, s. 115

7 K. Fankidejski, tamże

8 Tu – przeddzień przeniesienia obrazu

9 ADP, tamże; ks. Fankidejski, tamże
10 J. Milewski „Dzieje wsi …” s. 82 i 143

 11 P. Czaplewski „Senatorowie świeccy, podskarbiowie i starostowie Prus królewskich 1454 – 1772” , Toruń 1921, s. 149 – 153

12  K. Fankidejski, tamże

13  tamże

14 Tamże
15 Tamże, s. 82, 164, Archiwum Diecezjalne w Pelplinie /dalej ADP/ wizytacja Bartłomieja Franciszka Ksawerego Trochowskiego z 1765 – 1766, sygn. G.61.
16 Stanisław Okoniewski, Diecezja Chełmińska. Zarys historyczno – statystyczny, Pelplin 1928, s. 467 – 469