Trzy lata temu pierwszy raz ujrzałem go w zdziczałym sadzie jabłek w Zblewie i wzbudził mój zachwyt. Dotąd myślałem, że zwykły śmiertelnik możne takie cudo obejrzeć jedynie w albumie ptaków, nie w rzeczywistości. Grubodziób zwyczajny, pestkojad, ptak dziwo, papuga północy, z łacińska Coccothraustes coccothtraustes, o legendarnej sile mięśni szczęk – nacisk podobno 70 kg, płochliwy, sprytny, nawet złośliwy, przynajmniej dla mnie, tak samo jak stado inteligentnych kwiczołów żyjących wśród tych dzikich jabłoni i ostrych krzaków. Bezskutecznie uganiałem się za nim po tym sadzie i za innymi w wiekowym tez zdziczałym parku w Miradowie. Śliczne w locie – tyle mogłem powiedzieć po tych amatorskich polowaniach, bo widziałem je jedynie odfruwające na czubki najwyższych drzew. Dwa lata temu złowiłem wreszcie z bliska w czatowni w Puszczy Piskiej. A teraz wszystko się odwróciło. Przyszła koza do woza. Mam w ogrodzie stołówkę ptaków, w sumie dziewięć. Wśród nich stoi Wieża Skąpca. Stała już w zeszłym roku, żeby odciągnąć dzwońce od wróbli – Wróbli Zamek – i sikorek. Właściwie to się sprawdzało, dopóki nie zamieszkały w ogrodzie równie wojownicze czyże. O miejsce w Wieży Skąpca toczyły się nieraz ostre walki, co pokazywałem w licznych postach. Teraz w Wieży Skąpca zamieszkał on, pan grubodziób. Mam go półtora metra od okna z mojej pracowni, a czasami kilkanaście centymetrów, gdy siada wraz z wróblami i dzwońcami na parapecie okna tuż za szybą a ja przystawię oko do szpar w żaluzjach. Czy będzie królował tej zimy? Chyba nie. Już zauważyłem, że jest trochę gapowaty, mało zwrotny, zbyt płochliwy. Na razie zaskoczone dzwońce ostrożnie próbują go sprowokować, żeby określić, co to za gość.
tekst i zdjęcia: Tadeusz Majewski, Starogard Gdański, 16.01.2021