Ciało czternastoletniego Onufrego Cybuli całkowicie obnażone, trup nadzwyczaj starannie umyty. Brzuch rozcięty tudzież, gardziel, także ramiona aż do tętnić poprzekrajane. Czaszka aż do mózgu poprzekłuwana. Nogi w stawie udowym nadzwyczaj perfekcyjnie odcięte. Serce ujęte, język skradziony. Całe ciało starannie wypłukane, było zupełnie bez krwi. To był syn niezbyt zamożnego skórzeckiego, szanowanego krawca. Przybyły ze Starogardu lekarz Mermer, specjalista od sekcji stwierdził, że morderstwo zostało popełnione rozmyślnie. Nawiasem rzekł, iż sam nie byłby w stanie tak kroić. Powód zbrodni nie wyjaśniony, w każdym razie doszło tutaj do jakiegoś zabobonnego obrzędu.
Koniec XIX wieku. Mieszka tu już ponad 2 tys. osób, w tym 400 Niemców- ewangelików co stanowiło ponad 20% ogółu miejscowej ludności oraz 36 Żydów, zajmujących się handlem, posiadający sklepy oraz wyszynk. Należeli do ludzi zamożnych, szanowanych. Sumiennie odwiedzali synagogę w Starogardzie. Natomiast skórzeccy wyznawcy ruchu reformacyjnego Marcina Lutra, posiadają od 1852 roku własną świątynię wraz z pastorówką, domem mieszkalnym pastora. Proboszczem skórzeckiej parafii od marca 1871 roku jest ks. Jan Józef Kiewert, przybył tu z Kujaw z Nowej Wsi Królewskiej. Pastorem skórzeckiej gminy ewangelickiej od maja 1880 roku jest Frydrich Wilhelm Carl Kuntze.
We wsi znajdują się dwie szkoły: katolicka, gdzie kierownikiem jest Ignacy Lipiński oraz ewangelicka w której uczyło się ponad 100 dzieci. Sołtysem wsi od listopada 1881 roku jest Herman Ernst, syn Augusta naczelnika skórzeckiego obwodu.
Codzienny spokojny rytm życia mieszkańców zakłócają od czasu do czasu, kradzieże, rozboje, morderstwa i zbrodnie. Mordowane są także dzieci, a sprawców nie daje się wykryć. Straszne informacje docierają tu ze Starej Jani, gdzie zamordowano 4 letnie dziecko. W Nowej Cerkwi zamordowano małe dziecko, a jego czaszka była pokłuta, opowiadano wtedy, że koń to zrobił kopytami. Pewna kobieta widziała jak nieznani ludzie nieśli coś w miechu do miejscowego bagna. Nazajutrz znaleziono tam martwe dziecko. Sprawa trafiła do sądu, oskarżono rodziców, którzy jednak zdołali umknąć do Ameryki. Opowiadano wówczas we wsi,”że sprzedali dziecko Żydom na rytualny mord, bo za cóż by uciekli za ocean, skoro byli biedni jak mysz kościelna”
Co do morderstwa w Barłożnie. Morderstwo dziecka wykryć zdołano dopiero po latach, kiedy następcy żydowskiego posiedziciela wykopali w ogrodzie kościotrupa dziecka. Rodzice rozpoznali swoje dziecko po sukience. Dawni mieszkańcy pomarli więc sprawa była ubita.
W 1882 roku całą Europę zaintrygowała wieść, która dotarła także do Skórcza. W węgierskiej wsi Tiszaeszlar, grupa Żydów uśmierciła 14-letnią dziewczynkę Eszter Solymosi w obrzędzie mordu rytualnego.
14 letni Onufry Cybula, syn krawca, Franciszka, matki Barbary urodzony 28 lipca 1869 roku w Skórczu, w 1880 ukończył czteroklasową szkołę elementarną. Jak przystało na bystrego chłopca zrazu zajął się zarobkową pracą, skupował koźle skóry, wieczorami pracował w miejscowej restauracji Gapskiego.
Ciało, a raczej części zamordowanego Onufrego Cybuli znaleziono rankiem w środę 22 stycznia 1884 roku przy niewielkim strumyku płynącym przez Skórcz. Zrazu wieść o tym makabrycznym znalezisku rozeszła się błyskawicznie po całej okolicy. Na miejsce przybyła miejscowa żandarmeria, sołtys, rodzice zamordowanego, dziesiątki gapiów żądnych obejrzenia tego strasznego widoku. Rodzice rozpoznali ciało syna. Już następnego dnia przybył z Gdańska komisarz kryminalny Kurth Richard. Wszystkie gazety, zarówno polskie jak i niemieckie prześcigały się w doniesieniach co do sprawców tej strasznej zbrodni.
Władze śledcze utrzymywały w tajemnicy wszelkie informacje. Sytuacja w Skórczu, po morderstwie 14–letniego Onufrego Cybuli stała się wyjątkowo napięta. Szczególnie wielkie poruszenie zaobserwowano wśród Żydów, zarówno tych ze Skórcza jak i z okolicy.
Pozamykali swoje kramy, zbierali się na modlitwach w starogardzkiej synagodze. 1 lutego 1884 roku komisarz Richard aresztował miejscowego Żyda, kupca Hermana Josephsohna, przeprowadzono w domu rewizję, zarekwirowano noże. Podobno na jednej ręce Josephsohna odkryto rany po ugryzieniu przez Onufrego. Jak pisała „Grudziądzka Gesellige”, zastanawiano się czy nie przeprowadzić ekshumacji chłopca, by sprawdzić czy zęby pasowałyby do ran.
Ostatecznie komisarz nie zdecydował się na to posuniecie. Podejrzanego Josephsohna odstawiono do starogardzkiego więzienia. Josephsohn w więzieniu posmutniał, często wpadał w rozpacz, darł na sobie odzież, włosy z brody i głowy. Podejrzany do morderstwo Cybuli nie przyznał się, toteż komisarz Richard aby go detalicznie wybadać osadził w więziennej celi sprytnego, znanego mu chłopa z okolicy Skórcza, który to niby na kilka dni dostał się do kozy za kradzież drzewa. Żyd ucieszony, że kolega niedoli ma go za całkowicie niewinnego i lituje się nad jego losem, powziął do niego zaufanie i dał mu polecenie, by jak wyjdzie na wolność, poinformował rodzinę co i jak mają przed policją i sądem zeznawać. Obiecał odwdzięczyć się za to sowicie jak opuści więzienie.
Chłop prosto z więzienia poszedł do prokuratora i opowiedział całą historię. Zatrzymano w Starogardzie rzezaka starogardzkiej gminy żydowskiej niejakiego Blumenheima. Żyd przed kilkoma laty zdobył prawo do rytualnego uboju zwierząt, był człowiekiem uczonym w Talmudzie, znany z pobożności i przestrzegania prawa religijnego. Uprawnienia nadał mu rabin specjalnym potwierdzeniem zwanym kabalą. Aby je uzyskać, należało odbyć praktykę, zdać egzamin ze znajomości praw rządzących szechitą oraz dokonać pod nadzorem trzech ubojów rytualnych. Zwierzętom przecina się przełyk i arterie jednym cięciem przy użyciu specjalnego noża, odmawiając stosowną modlitwę. Zwierzę nie może zostać wcześniej pozbawione świadomości poprzez ogłuszenie jakąkolwiek z dostępnych metod.
Zwierzęta zabite w inny sposób lub padłe nie mogą być spożywane przez Żydów.Po kilku tygodniach, nie mając żądanych dowodów obydwu Żydów zwolniono z więzienia. Nie był to jednak koniec śledztwa. Dochodzenie przejął komisarz kryminalny z Berlnia K. Höft.
Między Żydami w całej okolicy panuje wielki popłoch. Na ulicach wcale się nie pokazują ani z miechem na drodze żadnego nie spotkasz. Nienawiść do nich taka tu wielka, że sługi uciekają im z domu a nawet za wielkie pieniądze nikt nie chce dla nich pracować. Pewien Żyd z Pelplina dał się ochrzcić, miał powiedzieć, iż Żydzi tylko wtedy używają krwi chrześcijańskiej, gdy są prześladowani. Jego zdaniem i teraz za pomocą krwi chrześcijańskiego chłopca chcą wyjednać sobie ulgę w utrapieniach. 6 lutego lutego 1884 roku zarząd żydowskiej synagogi na czele z szanowanym starogardzkim fabrykantem Izzakem Goldfarbem wysłali do niemieckich oraz polskich gazet następujące oświadczenie.„Nie umiemy sobie wytłumaczyć, co powyższe morderstwo ma mieć do czynienia z żydostwem. Chociaż nad tym mordem jak i nad każdym innym ubolewać trzeba i choć go popełnić mógł jakiś nieczłowiek, a każdego kto by przez to chciał naszą religię posądzić, tylko żałujemy, że się znajduje na takim stopniu nieświadomości. Z naukowego stanowiska dawno już rozstrzygnięto, że przepisy religii żydowskiej równie jak religii wszystkich narodów ucywilizowanych zakazują surowo każdej nieczystej czynności. Dlatego należy się spodziewać, że duchowni i nauczyciele tam, gdzie by się miały ślady sporów religijnych, zwłaszcza opartych na niedorzecznym zabobonie, występują przeciw temu energicznie, przyczynią się do spokoju religijnego jaki tutaj panował”Krążą pogłoski, że wieś Skórcz ma dostać załogę huzarów dla zapanowania nad wzburzonym ludem. Starogardzkiej synagogi pilnuje zatrudniony stróż w tym celu na 2 lata najęty.
W marcu 1884 roku śledztwo przejął z polecenia ministra sprawiedliwości komisarz kryminalny z Berlina Kurth Höft. Urzędnik ten nadzwyczajnej bystrości, znany z wykrycia sprawców morderstwa Wolszlegera w Milanowie.Höft 22 marca 1884 roku aresztował miejscowego rzeźnika Haymanna Bossa i jego syna. Przeprowadzono u nich w domu rewizję, zabrano naczynie z krwią i odesłano do Gdańska. Wielkie poruszenie wywołał mieszkaniec Pączewa, niejaki Wolgemuth, który zeznał, że odkrył mordercę Cybuli. Po wizycie u Bossa miał on dostać 1300 marek za to by dochował tajemnicy, że mordercą jest stary a nie młody Josephsohn. Mieszkańcy Pączewa zrazu zawiadomili żandarma Plägera z Lubichowa, który zaprowadził Wolgemutha do Skórcza. Wielki tłum ludzi się zebrał, gdy poszła plotka, że morderca Cybuli jest odkryty a wzburzenie było jeszcze większe, gdy Wolgemuth zeznał, że całą rzecz sobie zmyślił, będąc podchmielony. W zamieszaniu wybito wiele szyb w domu Bossa. Czy Wolgemuth za ten „wybryk” został ukarany nie wiadomo. Siostra młodszego Bossa przyniosła do przerobienia miejscowej krawczce, pokrwawioną suknię. Przed śledczymi zeznała, że nie wie skąd tam krew się znalazł. W dzień po zamordowaniu Onufrego Cybuli wyjechała i przez 6 tygodni nie była w domu. Nie wiedziała też, czy pod jej nieobecność ową suknię ktoś nosił.
Po zbadaniu w Gdańsku krwi, 10 kwietnia 1884 roku obaj Bossowie zostali ze starogardzkiego więzienia zwolnieni. Komisarz Kurth Höft nie przerwał śledztwa nadal poszukiwał mordercy Onufrego Cybuli. Po wypuszczeniu z więzienia Bossów, komisarz kryminalny Kurth Höft udał się do Chełmży by przesłuchać kilka osób, które w czasie kiedy zamordowano Onufrego Cybulę przebywali w Skórczu.
Świadek o nazwisku Mańkowski zeznał, że 22 stycznia 1884 roku wcześnie rano widział człowieka niosącego coś w miechu, jakby cielaka, wyznał, iż był to miejscowy rzeźnik, 33 letni Polak Józef Behrendt. Komisarz stwierdził także, że w dniu morderstwa Cybuli podejrzany nie był w domu. Po zebranym materiale dowodowym przez komisarza Höft, prokurator z Gdańska wydał nakaz aresztowania Behrendta. Oskarżony rzeźnik został osadzony w starogardzkim więzieniu, a następnie w Gdańsku, gdzie przesiedział aż do dnia procesu, który rozpoczął się 22 kwietnia 1885 roku. W Gdańsku, przed budynkiem sądu od rana krążyły tłumy ludzi, pragnących śledzić przebieg procesu. Wśród ludności nadal krążyły pogłoski o rytualnym morderstwie 14 letniego chłopca Onufrego Cybuli. Rozprawa rozpoczęła się o 10 rano, na salę wpuszczano tylko za okazaniem wcześniej przyznanego „biletu”. Wszystkie miejsca dla widzów były zapełnione, głównie redaktorami lokalnych gazet zarówno polskich jak i niemieckich. Przewodniczącym sądu orzekającego był sędzia Arendt, ławnikami Qulch i Wedekind. Oskarżał prokurator – asesor Preuss, obrońcą oskarżonego był adwokat Thurau ze Starogardu. Ława przysięgłych liczyła 14 osób, a znaleźli się na niej szanowani obywatele z Gdańska i okolic. Byli nimi: Klingenberg z Kronowa, kupiec Pappe z Gdańska, Grondek z Wujcierska, kapitalista Notzel z Langfuhru, pocztmistrz Dalms z Kobyla, kupcy Schlacht i Wien z Gdańska, właściciel dóbr Stolzenberg ze Stężycy, przełożony gminy Mey z Gemlic, właściciel Bohlke z Wacława, dyrektor cukrowni Schuntermann z Sobowidza, kapitalista Eicholz z Oliwy, Diegner z Grabin i Krause.
Na salę sądu okręgowego w Gdańsku wpierw wprowadzono oskarżonego Józefa Behrendta lat 34, i odczytano mu akt oskarżenia. Behrendt nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Stanowczo oświadczył, że z morderstwem Onufrego Cybuli nie ma nic wspólnego. Zaczął opowiadać o swoim trudnym życiowym losie, gdy wyjechał do Ameryki nie dorobił się majątku, wrócił do Niemiec. Na swą obronę dodał, że 21 stycznia w nocy, gdy zamordowano Cybulę, on wraz z niejaki Czarneckim udali się do pobliskich Mirotek do karczmy gdzie obydwaj się upili. Przez to nie pamiętał co robił w nocy, obudził się dopiero rano we własnym domu. Następne zeznali świadkowie, pierwszy przed sądem stawił się sołtys Skórcza Ernst, twierdził, że w czasie owej tragicznej nocy obficie padał śnieg i widoczność była trudna. Z tego powodu prawdopodobnie pomylono Behrendta z Josephsonem, co przyznawali świadkowie w czasie prowadzenia śledztwa.
Na niekorzyść oskarżonego zeznawał rzeźnik żydowski ze Skórcza Blumenheim, który wspominał, że pewnego razu Behrendt powiedział do niego – „Żydów jest już za wiele, trzeba ich będzie przerzedzić”. Cała sytuacja miała miejsce na kilka dni przed morderstwem, co dodatkowo wzmocniło oskarżenie. Sąd wysłuchał także opinii uprawnionych rzeźników Hertla i Annakera, którzy mieli podzielone zdanie co do ran zadanych Cybuli. Zdaniem Hertla rzezak Josephson nie mógł tego zrobić, gdyż sztuki dzielenia mięsa uczył się przed 14 rokiem życia (obecnie miał 30). Ich zdaniem musiał to być ktoś wykonujący zawód rzeźnicki na bieżąco. Opinie w tej sprawie pozostały podzielone. Żandarm Treger pytany przez sąd o Behrendta odpowiedział, że w czasie rewizji w domach Żydów oskarżony był bardzo aktywny i sugerował otwarcie ich winę.
Przesłuchano również oberżystę Zalewskiego z Mirotek, u którego przebywał oskarżony w nocy z 21 na 22 stycznia 1884 roku, świadek potwierdził, że oskarżony wypił u niego z przyjacielem bardzo dużo piwa. To tłumaczyło jego upojenie alkoholowe i zanik pamięci. Pijaństwo Behrendta potwierdziła jego żona, Franciszka.Kupiec Cohn ze Skórcza twierdził, że w dniu gdy prowadzono przeszukania w domach żydowskich, Behrendt ostentacyjnie rozgłaszał plotki jakoby Żydzi zabili chłopca. Skórzecki karczmarz Thiessen przypominał sobie, że oskarżony przesiadując w jego lokalu wydawał się zdenerwowany i cichy, to samo zauważył jego pracownik Elblum. Zmiany w zachowaniu Behrendta dostrzegł także skórzecki nauczyciel Weichel.
Wreszcie komisarz Kurth Höeft z Berlina opowiedział, że w wyniku długich zeznań oskarżony wykazywał się nienawiścią do Żydów i to mogło być motywem morderstwa. Dowiedział się też, że Behrendt wcześniej czytał literaturę antysemicką, w której np. zakazywano służenia chrześcijańskim dziewczynom u starozakonnych. Proces przed gdańskim sądem trwa już 3 dzień. Przez tłumacza przesłuchano 19-letniego Hiacynta Dubielę, który pierwszy znalazł trupa. Dubiela szczegółowo opisał pocięte ciało Onufrego Cybuli. Zeznawał także ojciec Onufrego. Skromny krawiec oświadczył, że syn był spokojnego usposobienia, pracował tu i tam, po wsiach skupował koźlęta, zabijał i skórki sprzedawał. Dnia 21 stycznia 1884 roku, gdy nie wrócił do domu, zaniepokojony poszedł go szukać do brata a stryja zamordowanego lecz go tam nie zastał. Na drugi dzień poznał w zamordowanym swojego syna. Przesłuchano także restauratora Gapskiego, który potwierdził obecność Onufrego w lokalu. Przy myciu flaszek był zatrudniony. Opuścił karczmę o 20.30.
Następnie przesłuchano 30-letniego Żyda Hermana Josepshona, nieco podobnego do Berhendta, miał tylko rude włosy a Behrendt czarne. Josephson po zbrodni został uwięziony a potem wypuszczony. Josephson stwierdził, że owego dnia kiedy zamordowano chłopca był u przekupiarza Przybylskiego, po 20.00 wrócił do domu, zjadł wieczerzę z dwiema siostrami oraz szwaczką Kroll i położył się spać.
Przewodniczący w tym miejscu oświadczył, że szwaczka Kroll nie potwierdziła jego obecności w domu. Podobno młodego Josephsona widziano z dużym miechem na plecach. Josephson zaprzeczył. Brat Josephsona, Simon potwierdził zeznania.Zawezwana szwaczka Kroll potwierdziła wcześniejsze zeznania, iż Josepshona w domu nie było. Zeznawał także ojciec oskarżonego, Józef Behrendt, przyznał, że syn Herman lubi sobie czasem wypić ale ogólnie skarżyć się na niego nie może. Obydwaj synowie tego nieszczęśliwego dnia wieczorem razem wrócili do domu i udali się na spoczynek.
Świadkami w procesie byli także: Jakub Zieliński, Jan Mańkowski, robotnik Szprada, siodlarz Babiliński, żona Bossa, Laura, służąca Bossa, Katarzyna Kowalewska, garncarz Kackermann, oberżysta Zalewski z Mirotek, subiekt kupiecki Cohn, oberżysta Thiessch, pomocnik kupiecki Elblum, właściciel młyna Hoffmann, żona posiedziciela Kegla z Barłożna, gorzelniany Bernewitz, szklarz Wohlengemuth, oberżysta Jacobi ze Skórcza,. Oberżysta Stencel ze Skórcza u którego mieszkali Behrendtowie oświadczył, iż oskarżony tego dnia był pijany, podejrzanego szmeru u Behrendtów w mieszkaniu nie słyszał. Po zeznaniach świadków prokurator złożył wniosek by wszyscy świadkowie złożyli przysięgę.
Przysięgali wszyscy. Wtenczas prokurator Preuss złożył wniosek o aresztowanie świadków Jakuba Zielińskiego i Jana Mańkowskiego za krzywoprzysięstwo. Przewodniczący sądu, sędzia Arendt odrzucił wiosek Preussa. Piątego dnia procesu sędzia Arendt postawił pytanie ławie przysięgłej: „czy oskarżony Behrendt, rzeźnik ze Skórcza popełnił umyślnie i z zastanawieniem morderstwo na Onufrym Cybuli. Następnie zabrał głoś prokurator i powiedział mniej więcej tak: „rzeczą naturalną jest, że morderstwo w Skórczu musiało wywrzeć straszne wrażenie, gdyż wielu świadków jeszcze do tej pory nie otrząsnęło się z owego wrażenia, dlatego ich zeznania są bardzo subiektywne. W panowie przysięgli sądźcie obiektywnie i sprawiedliwie”. Następnie jeszcze raz przedstawił jak i w jakim stanie znaleziono trupa Onufrego Cybuli. Następnie powstał obrońca Behrendta i przytoczył takie słowa: „na samym wstępie zwracam sędziom przysięgłym uwagę, że nie udało się prokuratorowi choćby jednego dowodu przytoczyć, który by wykazał, iż oskarżony jest zbrodniarzem. Mimo, że oskarżony przy różnych okazjach pobladł, zmieszał się, nie dowodzi niczego.
Obrońca stwierdził, że morderstwo Cybuli musiało być długo i poza Skórczem przygotowywane i nie na miejscu tylko poza Skórczem wykonane. Zważywszy, że oskarżonemu nic nie udowodniono, wnosi o uwolnienie Behrendta. Obrońca oskarżonego kończy wystąpienie tymi słowami: „lepiej winnego uwolnić, jak niewinnego skazać”. Przysięgli udali się na naradę. Powrócili po 25 minutach. Ogłoszono wyrok.
Po 5 dniach gdańskiego proces i przesłuchaniu kilkunastu świadków ława przysięgłych po półgodzinnej naradzie uznała, że oskarżony o morderstwo Onufrego Cybuli, rzeźnik ze Skórcza jest niewinny. Sędzia Arendt po krótkiej konsultacji z ławą przysięgłych w imieniu króla Prus ogłosił, że S. Behrendt jest niewinny i niezwłocznie zostanie uwolniony. Koszty procesu pokryje ministerstwo skarbu państwa. Decyzję uzasadniono nie wystarczającymi materiałami dowodowymi. Oskarżenie o mord rytualny w Skórczu w 1884 roku ukazało właściwy stan przekonań antyżydowskich i wiary w anachroniczne mity w śród ludności Prus Zachodnich. Plotkę owinie Żydów przekazywano bowiem na obszarach wiejskich jak i w mieście Stargard. Wydaje się, że oskarżenie ludności żydowskiej o morderstwo religijne w 1884 roku nie było inspirowane podobną, głośną sprawą z 1882 roku z Tiszaeszlar. Przekonanie o zabijaniu dzieci chrześcijańskich przez starozakonnych było żywe już wcześniej, świadczą o tym pozostałe w pamięci ludności wspomnienia o podobnych oskarżeniach z przeszłości. Wydawało się wiec, że sprawcy morderstwa Onufrego Cybuli są nie do wykrycia, a tymczasem po 15 latach od gdańskiego procesu w Skórczu ponownie zawrzały emocje. 11 marca 1900 roku w Chojnicach doszło do morderstwa, które wstrząsnęło okoliczną ludnością, straszne wieści dotarły także do Skórcza, zamordowano 18-letniego Ernsta Wintera. Szczątki gimnazjalisty odnajdywano po pewnym czasie w różnych miejscach, m.in. wyłowione zostały z Jeziora Zakonnego.
O rytualny mord podejrzewano Żydów. Z ciała spuszczono bowiem krew i spekulowano, że Żydzi wypiekli z niej macę. Ciało pocięto w tak dokładny sposób, że o zbrodnię zaczęto podejrzewać rzeźnika lub lekarza. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że Winter mimo młodego wieku był znanym w mieście kobieciarzem, więc rozważano też morderstwo na tym tle. Skomplikowaną sprawę starał się rozwiązać inspektor policji z Berlina, ten sam który prowadził dochodzenie w Skórczu. Zbrodnia była zaczątkiem wystąpień antysemickich w Chojnicach, ale też w innych polskich miastach. Do uspokojenia nastrojów potrzebna była nawet kompania wojskowa. Po zamieszkach, Chojnice opuściła 1/3 ludności pochodzenia żydowskiego. Wówczas do jednego z chojnickich adwokatów dotarł z Ameryki list w którym anonimowy nadawca informował, że na łożu śmierci pewien Żyd wyznał, że był pomocny przy morderstwie Onufrego Cybuli w Skórczu, za wysokim wynagrodzeniem. Następnie wysłano go do Ameryki.
Morderca lub mordercy Onufrego Cybuli nie zostali wykryci. Po 15 latach anonimowy list do chojnickiego adwokata nie wpłynął na dalsze losy tej makabrycznej historii. Pamięć o tej strasznej zbrodni przetrwała bardzo długo, dopiero zbrodnie popełnione przez hitlerowców jesienią 1939 roku w lesie koło leśniczówki Zajączek, nieco przyćmiły losy zamordowanego czternastolatka. Chłopiec został zabity w poniedziałek 21 stycznia 1884 roku.
Dopiero w sobotę 26 stycznia odbyła się ceremonia pogrzebowa. Wówczas proboszczem skórzeckiej parafii był 57-letni ks. Jan Józef Kiewert. Do Skórcza przybył w 1871 roku z Nowej Wsi Królewskiej koło Wąbrzeźna. Jeszcze w tym samym roku wystąpił do Urzędu Generalnego Wikariatu Diecezji Chełmińskiej o ustanowienie nowego cmentarza. Dotychczas wiernych chowano na cmentarzu przykościelnym. Nowy cmentarz powstał w lipcu 1873 roku na gruncie parafialnym położonym na zachód od kościoła. W chwili pochówku Onufrego Cybuli funkcjonował już 11 lat.
Pogrzeb Onufrego zgromadził setki mieszkańców Skórcza i okolic, był nie tylko ceremonią katolicką ale także manifestacją społeczeństwa przeciwko tak strasznej, okrutnej i wyjątkowej zbrodni. W pogrzebie uczestniczyli Polacy, Niemcy, a także skórzeccy i starogardzcy Żydzi, którzy zebrali pieniądze na pomnik, który zamówiony został u gdańskiego mistrza kamieniarskiego E.T. Koscha.
Krzyż został wykonany z marmuru sprowadzonego ze Śląska. Został ustawiony na cokole z piaskowca. Na krzyżu umieszczono inskrypcję w języku polskim i niemieckim, o jednolitej treści. „Tu spoczywa w Bogu Onufry Cybula ur. 28 lipca 1869 przez rękę mordercy d. 21 stycznia” Na piaskowym cokole napis „Umarłemu wieś Skurcz”. Przez dziesiątki lat ten pomnik był jedynym wykonanym z marmuru. Przetrwał 137 lat, stoi do dzisiaj, chociaż napisy na nim są mało czytelne.
Pomnik ten jest najstarszym marmurowym pomnikiem, zabytkiem nie tylko na skórzeckim cmentarzu ale także w całym powiecie starogardzkim. Być może w grobie Onufrego Cybuli spoczywają prochy jego rodziców. Odkryłem jeszcze jedną ciekawą, dziwną, zaskakującą sprawę związaną ze śmiercią Onufrego Cybuli. W środkowej części marmurowego krzyża od strony wschodniej znajduje się dziwny odprysk, dziwne ślady są także na cokole. Zdjęcia tych odprysków wysłałem fachowcom od balistyki, jednoznacznie stwierdzili, że są to ślady po karabinowych kulach nkm 20 mm. Strzały nie zostały oddane przypadkowo ale dokładnie celowano w krzyż z odległości około 50 metrów. Oględziny zniszczeń, potwierdziły przypuszczenia, że do krzyża strzelano tuż po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku.
Tekst i zdjęcia: Eugeniusz Cherek