Tekst i zdjęcia: Tadeusz Majewski
Byłem drzewem. Wokół mnóstwo się działo. Nie na akwenach Rozlewiska, a na strumyku, któremu dam nazwę własną, tylko znajdę jego źródło. Na akwenach od ponad tygodnia pierzą się Łabędzie Nieme. Wstydzą się i boją swojej bezradnej nagości, braku skrzydeł. Zaszywają się w dyskretne zatoczki. A tutaj proszę: Rudziki, Zimorodki, Pierwiosnki, Muchołówki, Sikorki, Kapturki, Dzięcioł (za mocno stuka, żeby pstry, może Czarny), Kosy, Raniuszki, blisko charknął kilka razy Kruk, a z daleka dobiegł głos Wilgi. Czyżby jeszcze nie odleciała? Jakiś nieznany mi ptaszek usiadł na gałązce metr ode mnie i spojrzał mi prosto w twarz, a właściwie to zajrzał mi w twarz, jakby miała jakieś interesujące go wnętrze z przegródkami. Nie zdążyłbym zmienić trybu aparatu, żeby go złapać z tak bliska. Z wielkiego świerku po drugiej stronie koryta strumienia błyskawicznie zsunęła się Wiewiórka, machnęła rudą kitą wśród gałęzi i tyle ją widziałem. Chyba Wiewiórek mamy coraz mniej i robią się coraz bardziej skryte. Ale robiłem zdjęcia innej gimnastyczce. Niesamowite, co może robić z ciałem malutka dzika myszka.
Rozlewisko Wierzycy, 25.08.2020