Rozlewisko Wierzycy

Król Rozlewiska i inni

Odwiedzin
KATEGORIA: Przyroda | Ptaki

Król Rozlewiska i inni

Tekst i zdjęcia: Tadeusz Majewski

Więc znowu był Bielik, po raz szósty odnotowany przeze mnie, ale tym razem przez oko, bez foto, bo przez Raniuszki spóźniłem się na jego poranne celebrę i właśnie odlatywał. Bielik chyba już nie Rewizor, nie Wizytator, a Król Rozlewiska, stały mieszkaniec północnego lasu, do którego trzeba się przyzwyczaić bądź odlecieć gdzie indziej, do innego kraju, na inny staw, jezioro, rozlewisko. Czapla Szara w locie nurkowym, prędkim jak grom z jasnego nieba, uściślając z gałęzi wielkiego, uschniętego drzewa, ale jakie to ma znaczenie dla tych tam na dole, czy niebo czy wysoka gałąź? Rzadko kto spogląda do góry, penetruje okiem niebo. Nie zdążyłem zobaczyć, co tam w dole napadła. Opalający się Kormoran. Dżungla. W tej dżungli, w tej mrocznej wodzie, gdy wolniutko przejeżdżałem obok, stała na czatach Czapla. Ze dwie sekundy trwał pojedynek – czy ja pierwszy wyceluję i nacisnę migawkę, czy zdąży uciec, uciekła. Piecuszek albo Pierwiosnek, w jakim delikatnym otoczeniu się osadziła, z czarnymi kuleczkami owoców, japoński rysunek. Pan Mateusz na cyplu, nie żaden ptak ani owad, homo sapiens, a emeryt, zwiedzający jeszcze raz wszystkie znane mu pomorskie jeziora, żeby przeżywać chwile, smakować je powolutku, prze-żyć jeszcze raz, prze-patrzeć, prze-słyszeć, wbić w pamięć i prze-nieść, prze-rzucić na drugą stronę. Pan Mateusz po śmierci żony został sam i coś musi robić, wiec dziennie jeździ po 150 kilometrów. Kapturka – trzecia próba, skryty ptaszek, piękny, następnym razem zaczaję się na nią przy Gałęzi Słoniu, one tam żyją i wszystkie inne drobne też, nawet Drozd. Obowiązkowo jak kawa poranny Zimorodek. Łabędź Niemy, wyciąga szyję, prosi – mowa ciała, niemy przecież, rozżalony, że fotografowie się nim nie interesują, bo mówią – banał, łabędź i jeleń na rykowisku na oleodruku, płótnie malarza amatora, to pech być Łabędziem Niemym, już lepiej Czarnym, Krzykliwym, Czarnodziobym lub Zeusem z Ledą albo bez. Sikorka Bogatka – karmię je zimą, całe stado, z okna zza zasłony robię im setki zdjęć z 2 metrów, ale ta Sikorka jest inna, dzika, nieprzywabiana, inaczej smakuje ten jej widok, w ogóle wszystko, co tutaj żyje, jest dzikie, nie zna człowieka albo zna go z odpowiedniej odległości i to, że masz do czynienia z dzikiem, nieswojonym, wywołuje dreszcz. Perkozek samiec – dzisiaj baraszkowały u podnóża cypla, więc mam go dokładnie, ze szczegółami, jaki malutki, ganiany przez Kaczki Krzyżówki, to nie Perkoz Rdzawszyi, jak podałem kilka dni temu, ale też rzadkość, ciszyć się trzeba, że mieszka ich tu całe stadko, z osiem sztuk. Kaczuszki ciągle jeszcze inką za mamusią taś, taś, wbrew obawom pani Marii dorosną na czas.

Rozlewisko Wierzycy, 5.08.2020 r.