Po obejściu fotografa lis powolutku i nie kryjąc się ruszył drogą na północ. Myślałem, że zaraz zniknie, bo ze 40 metrów dalej droga schodzi w parów w gęsty lasie. On jednak po 30 metrach spokojniutko zszedł z drogi i przyczaił się na poboczu. Ani na moment nie z szedł z pola mojego widzenia. Nagle oddał bardzo długi skok (zdjęcie bardzo kiepskie, brakuje mu ostrości, ale jest). Złapał, hm … co? – nornicę? kreta? – nie wiem (na zdjęciach widać, może ktoś rozpozna) I zaczął bawić się jak kot. Niby wypuszczał, niby o niej zapominał, niby dawał jej szansę na ucieczkę, ale zawsze w porę łapał, nawet gdy znikała w wysokiej trawie na poboczu. Na jednym ze zdjęć przerzuca ją z pobocza na środek drogi i pilnuje. To jest już scena przed finałem.
Rozlewisko Wierzycy pod Starogardem Gdańskim, 20.11.2020
Tekst i zdjęcia: Tadeusz Majewski