Odkąd pamiętam nie potrafiłam sprecyzować swoich zainteresowań. Zawsze chciałam „umieć wszystko”. Pamiętam siebie jako dziewczynkę spędzającą godziny przy biurku nad kartkami A3 z farbą, kredką, węglem… uwielbiałam wszelkie prace plastyczne… Malarką nie zostałam, ale pewne umiejętności wykształciły się jakby same z siebie. Potem przydały mi się w pracy w szkole, ale to już równoległa rzeczywistość… Dziś również siadam czasem z pędzlami przy sztalugach lub nad kartami, pozwalając sobie na luksus relaksu z barwami…
Świat mojej młodości wydaje się obecnie szaro – bury, ale wtedy taki nie był… Po prostu mieliśmy trudniejszy dostęp do wielu dziś oczywistych dóbr, dlatego tak wiele rzeczy umieliśmy robić sami. Pierwszy swój haft wykonałam na wakacjach u babci Ani, miałam wtedy prawie 10 lat. Była to płócienna poszewka na „jaśka” z kotkami. Ale podstawy do jej wykonania wyniosłam od mamy i ze szkoły. Potem, przez pewien czas haftowałam dużo, dzięki mamie do dziś zachowały się te prace. Produktem ubocznym, realizowanym z równie dużą pasją było koronkarstwo, bo przecież brzegi serwetek trzeba było elegancko wykończyć, by potem ukrochmalone układać na stole. Wykonywałam szydełkowe koronki, drobne mereżki i same serwetki. Te również prasowało się techniką krochmalu na mokro i wyginało w stojące formy…
Operowanie szydełkiem pozwalało mi na tworzenie niepowtarzalnych kreacji odzieżowych: szalików, czapek, kamizelek, spódniczek…. Pierwszą wełnianą, koronkową spódniczkę zrobiłam dla swojej lalki, gdy leżałam chora na grypę.. to już była jakaś czwarta klasa podstawówki.
Do dzisiaj nie stanowi dla mnie problemu wykonanie „swetra na drutach” – więźnięcie to nie problem. W przeszłości robiłam tego bardzo dużo: dla siebie, dla dzieci – sweterek z bałwankiem i płotkiem, albo z uśmiechniętą żabką w czasach PRL-u był raczej jednostkowym dziełem. Swojej wzory rozrysowywałam na kartkach w kratkę i potem wplatałam z różnokolorowej wełny w sweterkach, szalikach, czapkach czy skarpetkach (te robi się na pięciu drutach) i rękawiczkach (a tu najtrudniejszy był do wykonania palec).
Pierwszą rzecz uszyłam samodzielnie na maszynie, takiej z pedałem, gdy byłam w siódmej klasie. Nauczyłam się tej sztuki od mamy. Okazała się bardzo pożyteczna i przydatna. Szyłam sobie i innym tyle ubrań, że nawet trudno je zliczyć. Moje rzeczy były fajniejsze niż w sklepach, bo bardziej pomysłowe, bo przerabiane z czegoś nieciekawego w coś wyjątkowego, bo łączyły pomysły z fakturami, gatunkami i różnymi rodzajami materiałów. W pewnym czasie szycie było też źródłem dodatkowego dochodu, bo szkoła nigdy nie rozpieszczała finansowo.
W końcu kuchnia. Dlaczego? Bo wyniosłam pewne tradycje kulinarne i pewne smaki z rodzinnego domu; bo tak robiła to moja babcia i mama. Bo tylko w takim przygotowaniu i wykonaniu jakiejś potrawy zachował się ten niepowtarzalny smak i aromat, i chcę go przekazać w mojej rodzinie dalej, i chcę by mogli go smakować inni…
To tyle, a kontem wspomnień i umiejętności zachowanych do dzisiaj, ciągle żywych…
Ale pasją największą, poza rzeczami, nazwałabym użytecznymi, jest dla mnie historia i szeroko rozumiana wiedza o przeszłości. Najbardziej fascynującym wycinkiem tej wiedzy jest obszar historii mniej znanej. Mniej, bo nie ma jej w podręcznikach i nie uczą o niej w szkole, to historia lokalna, historia naszych miejscowości i regionu wpisana w losy kraju. Efektem moich poszukiwań są publikacje książkowe, artykuły, wykłady poruszające tematy bliskie mieszkańcom Kociewia. Cieszy mnie pisanie, ale jest ono etapem wieńczącym lata poszukiwań i szperania w źródłach.
Czasami napiszę jakiś wiersz… Ale są to takie wyjątkowo subtelne chwile, kiedy coś gra w twoim sercu, kiedy słowa same się plotą… chwile, które rodzi życie – radości, smutku, obaw, wizji… Nie umiem powiedzieć dlaczego tworzę czasem poezje..
Cały czas jestem czynnym zawodowo nauczycielem, a więc wszystko co robię poza szkolnictwem nie może rzutować na jakość mojej pracy zawodowej. Gdybym stanęła na początku mojej drogi po raz drugi znowu zostałabym nauczycielem…
Regina Kotłowska urodziła się w Skórczu na Kociewiu w 1963 r. Absolwentka studiów historycznych na Akademii im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, podyplomowych studiów polonistycznych na Uniwersytecie im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy oraz podyplomowych studiów w zakresie: Plastyka. Historia sztuki w Wyższej Szkole im. Pawła Włodkowica w Płocku. Autorka kilku książek o tematyce historycznej, biograficznej i legendarno – źródłowej oraz wielu artykułów na łamach prasy. Miłośniczka Kociewia: promuje jego walory i historię na arenie województw i całego kraju. Pasjonatka kultury ludowej i kolekcjonerka sprzętów, które stanowią wystawę Centrum Kultury Kociewia w Starej Kuźni w Lalkowych.
Nauczycielka. Historyk. Polonista. Regionalistka. Z zamiłowania też plastyk i twórca małych form scenicznych.
Ponadto artykuły w tygodnikach i dziennikach lokalnej prasy o zasięgu powiatu, regionu i województwa.