Urodziłam się w Gdańsku. W mojej rodzinie zawsze były żywe tradycje plastyczne. Niewątpliwie duży wpływ na decyzję o wyborze szkoły średniej miał mój ojciec, artysta-plastyk. Uczyłam się w liceum plastycznym w Gdyni-Ortowie. Po szkole średniej zaczęłam „terminować” w pracowni plastycznej taty. Tam zdobyłam wiedzę warsztatową, również w dziedzinie metaloplastyki. W 1991 roku rozpoczęłam studia i był to wspa niały okres w moim życiu. Do dziś mam przyjaciół z tego czasu. Po studiach rozpoczęłam pracę w Pracowni Konserwacji Zabytków w Gdańsku. Poźniej zmieniając miejsce zamieszkania i przenosząc się do Starogardu Gdańskiego, rozpoczęłam pracę pedagogiczną prowadząc zajęcia i warsztaty plastyczne.
Poza działalnością edukacyjną realizowałam swoje pomysły artystyczne. Moją ulubioną techniką jest malarstwo olejne i pastel Ukończyłam Akademię Sztuk Wizualnych w Poznaniu – Studium Konserwacji Zabytków, gdzie uzyskałam dyplom w 1995 roku. Studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu na Wydziale Sztuk Pięknych. Dyplom w pracowni prof. Jana Pręgowskiego w roku 1997.
Pastel jest chyba najdoskonalszą z technik malarskich. Na papier kładzie się czysty barwnik, odcienia nie zmieniają żadne dodatkowe substancje ani werniksy. I jak żadna inna technika wymaga niezwyklej maestrii. Czy to za sprawą używających go wcześniej artystów, czy może wynika to z samej jej natury. Kompozycje wykonane pastelami zdają się być obdarzone poetyckimi własnościami. Nic więc dziwnego, że ta technika tak dobrze nadaje się przedstawiania nieco onirycznych wizji Magdy Haras. Idealizowane, pozbawione niemal cech szczególnych akty, niczym przedstawienia kobiecości samej w sobie, zanurzają się, czy wyłaniają z pejzażu, z którym są zrośnięte. Pierwszym nasuwającym się skojarzeniem są kompozycje surrealistów. Ale surrealizm nie wymyślił tu nic nowego. Już Metamorfozy Owidiusza są świadectwem wysiłków, jakie podejmowała ludzkość aby uporać z trudnym problemem swego związku z naturą. Słowiańska, i nie tylko słowiańska, tradycja ludowa jest pełna postaci kobiecych zaludniających stawy, rzeki i lasy. Rusałki i chimery z obrazów Jacka Malczewskiego mają wiele wspólnego w tymi postaciami, odrealnionymi i pozbawionymi osobowości, ale kuszącymi tak jak zjawy pojawiające się przy jego zatrutych studniach.
Widmowy charakter przedstawionych postaci wzmacniają nieraz ich atrybuty, jak w przypadku nagiej damy bez głowy, za to z husarskim pióropuszem na plecach. Na marginesie warto zauważyć, że to dowcipny komentarz do akademickiej skłonności przeładowywania obrazów historycznymi atrybutami.
Na innych obrazach postaci kobiece wyrastają z drzew lub wprost z ziemi i sięgają nieba. Przypominają o tajemnicy otaczającego nas świata i poszukiwaniu naszego w nim miejsca i nas samych w tym świecie.